18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ci zbrodniarze nie wyrazili skruchy. Oto kaci z Płaszowa

Redakcja
Edmund Zdrojewski uwielbiał wymierzać karę bicia na koźle
Edmund Zdrojewski uwielbiał wymierzać karę bicia na koźle fot. archiwum
8 stycznia minie 65 lat od pierwszej rozprawy w procesie hitlerowskiej załogi obozu KL Płaszów. W Muzeum Archeologicznym można oglądać wystawę dokumentującą to wydarzenie - pisze Katarzyna Janiszewska.

Sala numer 16 Muzeum Archeologicznego pomalowana jest na niebieski kolor. Na suficie gwiazdy, mające imitować niebo. W sali stoją gabloty i manekiny. Oto jak zmieniał się człowiek: od australopiteka do homo sapiens.

8 stycznia 1948 r. nie było tu gablot ani manekinów. Zamiast nich stały drewniane ławy, a ściany były w jasnym kolorze. Punktualnie o godz. 10.45 rozpoczęła się rozprawa. - Obrony w tym procesie podjęliśmy się nie z własnej woli, ale z urzędu, z nakazu władz sądowych - zaznaczył na wstępie adwokat dr Aschenbrenner, w imieniu swoim i kolegów. Na ławie oskarżonych zasiadło 18 osób - członkowie załogi obozu KL Płaszów.

W białych rękawiczkach

Jednym z sądzonych był Arnold Büscher. Dobrze wykształcony, ukończył Szkołę Ludową i Szkołę Handlową, przed wojną pracował w banku. Człowiek o dość wysokiej pozycji i poziomie intelektualnym. Miał żonę, czwórkę dzieci. W strukturach partii NSDAP i SS znalazł się w 1931 r.

W płaszowskim obozie zastąpił na stanowisku komendanta Amona Götha. W przeciwieństwie do nieobliczalnego szaleńca, Büscher był typowym służbistą. Załatwiał sprawy w białych rękawiczkach, najczęściej rękami innych. Nie był porywczy, nie przechadzał się z pejczem, nie widywano go przy egzekucjach. Sam nie pociągał za spust, ale wydawał rozkazy.

Zbrodniarz miał zwyczaj bić więźniów po oczach aż tracili wzrok

W zeznaniach przedstawiał siebie jako osobę, której nie odpowiadała nieograniczona władza Götha. Próbował go przekonywać, że muszą przestrzegać regulaminu, starał się hamować sadystyczne zapędy przełożonego. "Z rana przyszedł do mnie Göth. W rozmowie z nim wprost powtórzyłem mu (…), że jeśli nie zmieni postępowania postawię go przed Sądem Policji SS. Göth wtedy zagroził mi przeniesieniem" - przytaczał w sądzie fragment ich rozmowy.

- Więźniowie podczas procesu zeznawali, że po jego przyjściu sytuacja w obozie nieco się poprawiła - przyznaje Martyna Grądzka z krakowskiego Instytutu Pamięci Narodowej, która uczestniczyła w przygotowaniu wystawy. - W porównaniu do porządku wprowadzonego przez Götha polepszyły się warunki pracy, zelżał terror, zwiększyły się racje żywnościowe.

Co wcale nie znaczy, że było dobrze. Büscherowi zarzucano bicie więźniów i znęcanie się nad nimi. Podczas gdy transportowali oni drewno ze stacji kolejowej w Płaszowie na teren obozu poganiał ich metalowym prętem i szczuł psami, by szybciej pracowali. Przede wszystkim jednak Büscher brał udział w mordowaniu ludzi. Chodzi o akcję z maja 1944 r., kiedy z obozu Płaszów wywieziono osoby starsze, chore i dzieci. Wszystkie te, które nie nadawały się do pracy. Transport pojechał do Auschwitz-Birkenau.
- Wszystkich więźniów zgromadzono na tzw. Apelplatzu, obok małej uliczki, którą miały przejechać samochody z dziećmi z baraku zwanego Kinderheimem - opowiada Grądzka. - W momencie przejazdu z głośników popłynęła melodia znanej niemieckiej kołysanki "Mamo kup mi kucyka". Tak, by jeszcze mocniej poczuli bezsilność.

Zgodnie z aktem oskarżenia, Büscher razem z innymi funkcjonariuszami SS miał strzelać do rodziców, którzy chcieli pożegnać swoje dzieci.

600 egzekucji
Rozprawy toczyły się od godz. 9 rano do 15. Więźniowie byli konwojowani na salę pół godziny wcześniej. Lokalna prasa relacjonowała każdy dzień procesu, donosiła o ujawnianych szczegółach. Pojawiały się cytaty z zeznań świadków i oskarżonych, które budziły szczególne emocje.

"Nie pałałem nienawiścią do narodu polskiego. Wykonywałem tylko rozkazy. Wiem co to sumienie i przy wykonywaniu rozkazów byłem w niezgodzie z nim" - miał powiedzieć Edmund Zdrojewski, któremu przypisywano rozstrzelanie 600 ludzi. Urodził się on w Toruniu. Ale mimo polsko brzmiącego nazwiska, w dokumentach wpisywał narodowość niemiecką. Przed wojną pracował jako robotnik rolny, był kawalerem, nie miał dzieci.

W obozie zasłynął z okrucieństwa i agresji. Bił więźniów i znęcał się nad nimi za najbłahsze przewinienie. To on najczęściej wykonywał egzekucje i wymierzał kary. Jedną z jego ulubionych było bicie na koźle. Więzień zdejmował spodnie i dostawał kilkanaście, nawet kilkadziesiąt razów kijem. Każde uderzenie musiał głośno odliczać. Jeśli zemdlał, razy były wymierzane od nowa. Po wszystkim miał obowiązek wstać, zameldować, że kara została słusznie wykonana i wyrazić skruchę. Po wojnie ktoś - być może jedna z jego ofiar - rozpoznał go. Został złapany w Tyrolu w 1945 r.

Meszulech znaczy zjawa

Meszulech w języku hebrajskim oznacza ducha, zjawę. Tak właśnie nazywany był przez więźniów Lorenz Landstorfer, kierownik obozu dla Polaków. Był sadystą i największym postrachem. Miał zwyczaj pojawiać się niespodziewanie, w najgorszym momencie, kiedy któryś z więźniów na chwilę przysnął. "Zjawa" wyrastała nagle jak spod ziemi. Natychmiast wymierzał karę nie bacząc na regulamin: odbierał racje żywnościowe albo od razu strzelał. Porywczy, gwałtowny i okrutny. Wykorzystywał swoją pozycję i nadużywał władzy.

Podczas procesu polscy więźniowie zeznawali, że w wydzielonej dla nich części było znacznie gorzej niż w części żydowskiej. Landstorfer nienawidził Polaków. Miał w zwyczaju bić pejczem po głowie, po oczach tak, że więźniowie tracili wzrok. Lubił kopać. Wymierzając karę chłosty katował więźniów do nieprzytomności, później oblewał ich wodą i ocuconych bił znowu. W obozie nie było dostatecznej ilości lekarstw ani odpowiedniej opieki medycznej. Pobici często umierali.

- Jedna z relacji mówi o tym, że chorego na czerwonkę mężczyznę, który przewrócił się pod ciężarem kamieni, udusił, stając mu butami na gardle - opowiada Grądzka. - Szczególnie pastwił się nad kobietami. Gdy te ciągnęły pod górę wagoniki wypełnione kamieniami lub ziemią, bił je, by przyspieszyć ich pracę.

To wszystko nie przeszkadzało mu, by mieć zawsze uśmiech na ustach. W czasie procesu zarzuty kwitował takim właśnie cynicznym uśmieszkiem. Tłumaczył: byłem żołnierzem, wykonywałem rozkazy, w przeciwnym razie wysłaliby mnie na front.

Bez żalu
W obozie w Płaszowie było 25 tys. więźniów i kilkudziesięciu członków niemieckiej załogi. A mimo to rzadko wybuchały bunty, tylko nieliczni próbowali ucieczek. Terror psychiczny i fizyczny, metalowe zasieki, odpowiedzialność zbiorowa - te mechanizmy zapewniały posłuch.

Późnym latem 1944 r. rozpoczęła się likwidacja obozu. Nadchodziła ofensywa Armii Czerwonej i Niemcy próbowali zacierać ślady popełnionych przestępstw. Rozkopywano masowe groby i palono ciała na stosach. Więźniów transportowano do innych obozów na terenie III Rzeszy.

Oskarżeni winą obarczali przede wszystkim nieżyjącego już wtedy komendanta i kata Płaszowa - Amona Götha. Starali się marginalizować swój w udział popełnionych zbrodniach. Wszyscy trzej zostali skazani na karę śmierci przez powieszenie. Wszyscy odwoływali się do sądu wyższej instancji, pisali pisma do prezydenta z prośbą o ułaskawienie. Büscher został stracony w sierpniu 1949 r., a jego zwłoki przekazano do Instytutu Anatomii Opisowej, na potrzeby sekcji dla adeptów medycyny. Wyroki śmierci na Zdrojewskim oraz Landstorferze wykonano w październiku 1948 r. Do końca żaden nie przyznał się do winy, żaden nie wyraził żalu, skruchy.

**Czytaj też:

Mord w krakowskim kościele Franciszkanów. Karę ponieśli niewinni

**

Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska